było o wielojęzyczności (tu) oraz o aplikacjach przydatnych w nauce języków obcych (tutaj). w dzisiejszym króciutkim wpisie Multikocioł chce się z Wami podzielić znaleziskami z youtube.com – filmikami traktującymi o mózgu,pamięci i skutecznym uczeniu się- zwłaszcza słówek. warto poświęcić chwilę i przyswoić sobie metody, które uświadomią nam parę faktów oraz pozwolą zaoszczędzić sporo czasu w przyszłości! gotowi? no to zaczynamy!
1. na początek – Kasia Szafrańska o kotwicach. może zabrzmieć dziwnie, ale uczenie się w tych samych ubraniach w których zdajemy egzamin czy też noszenie tego samego zapachu perfum w trakcie nauki i testu działa!
2. Olaf Sawajner- bardziej profesjonalnie i szczegółowo wyjaśnia zawiłe mechanizmy zapamiętywania.
3. o pożytku czytania książek dla dzieci w rozwoju językowym:
4. ten sam pan- o szkodliwości gramatyki:
jakieś inne pomysły/odkrycia? koniecznie dajcie znać!
w dzisiejszym poście Multikocioł chciałby podzielić się z wami refleksjami na temat wielojęzyczności.
języków obcych ludzie uczą się z dwóch powodów: praktycznego (wymagania w pracy, przedmiot w szkole, chęć podniesienia kwalifikacji) lub z czystej ciekawości i zamiłowania do zgłębiania tajników języka tej czy innej nacji. z zasady efektywniejsza jest nauka motywowana raczej naturalną ciekawością niż przymusem.
opanowanie dwu lub więcej języków w równym lub prawie równym stopniu należy do rzadkości. wymaga talentu, ogromnego uporu i nakładów pracy. największe szanse na wielojęzyczność mają dzieci z małżeństw mieszanych.
jak to się robi: bilingwialne dziecko
wg ekspertów, najważniejsze jest, by każdy z rodziców mówił do dziecka tylko i wyłącznie w swoim ojczystym języku. tym sposobem, dziecko „przypisze” konkretny język rodzicowi i naturalnym będzie dla niego rozmawianie np. z mamą po francusku, a z tatą po hiszpańsku. poza tym, niezależnie od tego, jak dobrze rodzice znają język partnera, to zawsze najswobodniej i najpełniej wyrażą swoje uczucia mówiąc w swoim własnym języku.
dziecko będzie mówiło do mamy w jednym , do ojca w drugim języku. co zaskakujące,małe dzieci posiadają niebywałą lekkość rozgraniczania języków, w jakich mówią. dlatego też, prócz małżeństw mieszanych, dobre efekty daje również
życie w obcym kraju
najlepiej od maleńkości. kiedy w domu mówi się, załóżmy, po rosyjsku, a w żłobku- a później przedszkolu i szkole- po angielsku, maluch ma całkiem spore szanse na to, że będzie równie sprawnie operował jak rosyjskim, tak i angielskim. warunek: rodzice powinni mówić do niego w ich języku ojczystym. co nie zawsze jest łatwe, jeśli w pracy i w życiu codziennym sami nagminnie mają do czynienia z angielskim, siłą rzeczy po jakimś czasie mówiąc robią tzw. „kalki językowe”. w trosce o optymalny rozwój językowy dziecka warto postawić surową granicę i mówić do niego wyłącznie czystym i poprawnym własnym językiem ojczystym, nawet w otoczeniu osób trzecich. tylko tym sposobem malec będzie miał rozwinięte słownictwo i swobodę w posługiwaniu się językiem swoich rodziców.
językoznawcy zapewniają, ze nie trzeba się obawiać nadmiernego obciążenia dziecka. póki jest ono małe, umysł rozwija się w zadziwiającym tempie i przyjmuje praktycznie dowolną ilość informacji. a znajomość paru języków obcych to znakomity potencjał na przyszłość.
niemal wygraną na loterii jest posiadanie różnojęzycznych rodziców i mieszkanie w jeszcze innym kraju (np. mama Czeszka, tata Francuz, mieszkają w Danii). jeśli rodzice w mądry sposób rozegrają sytuację, dziecko nie tylko lekko przyswoi ich naturalne języki, ale jeszcze, bonusowo, poprzez edukację i kontakt z rówieśnikami nauczy się języka miejscowego.
czas ma znaczenie
naukowcy obliczyli, że dziecko, by przyswoić język, musi słyszeć go oraz aktywnie się nim posługiwać przez co najmniej 20% czasu swojej dziennej aktywności, co daje ok. 16 godzin tygodniowo. dlatego też lekcje w szkole językowej ( zwykle 2 razy w tygodniu po ok. godzinie) nigdy nie dadzą porównywalnych efektów do tych, jakie jesteśmy w stanie uzyskać, mieszkając w obcym kraju lub mając obcojęzycznego partnera.
i jeszcze jedno: im wcześniej zaczniemy pracę nad wielojęzycznością dziecka, tym lepiej. naturalne przyswajanie języka obcego zanika w wieku 10 lat.
jedzenie to temat rzeka i pisać o nim można wiele – zwłaszcza w proponowanym przez nas ujęciu multikulturowym. od narodowych potraw, poprzez przyprawy charakterystyczne dla danego kraju czy też ulubione alkohole w Japonii, Portugalii czy Turcji.
zgłębiając dalej temat kultury jedzenia, postanowiliśmy zrobić mały przegląd elementarnych, często niepisanych zasad oraz ciekawostek dotyczących jedzenia w kilku państwach. Multikocioł zainspirował się tym króciutkim filmikiem:
http://www.youtube.com/watch?v=sSE5HmryaP4
lekko karykaturalne przedstawienie tego, jak się je w różnych państwach, utwierdza nas w przekonaniu o tym, że wokół tematu narosło całe mnóstwo stereotypów, które… nigdy nie biorą się z powietrza, czyli tkwi w tym wszystkim ziarenko prawdy. gotowi? no to jedziemy!
1.Indie – czyli religia a kuchnia
według zasad hinduskiej kultury przed każdym posiłkiem, a także bezpośrednio po nim należy opłukać ręce. jedząc w Indiach, nie zdziwcie się, jeśli obok swojego nakrycia zobaczycie miseczkę z wodą – trzeba zamoczyć w niej palce.w Indiach, oraz w innych krajach arabskich zabronione jest jedzenie lewą ręką. uznawana jest ona za nieczystą i powinna służyć przede wszystkim higienie. jadąc do Indii warto pamiętać również o tabu dotyczącym spożywania wołowiny.
2. Włochy – un caffé, per favore!
tym razem spójrzmy na Italię przez pryzmat kawy- w końcu,czymże byłyby Włochy bez kawy? Italia to państwo, którego związki z kawą są bardzo silne, w którym pierwszy Starbucks (przy licznych protestach i manifestacjach!) został otwarty dopiero w 2012 roku. wielu Włochów nie zgadza się z amerykańskim podejściem do kawy i w większości włoskich miast próżno szukać logo sieci Starbucks.
jakie są najważniejsze zasady picia kawy według mieszkańców Włoch? cappuccino pije się jedynie do śniadania. pozostałe pory dnia zarezerwowane są dla zwykłej kawy, a raczej espresso, bo choć Włosi przepadają za piciem kawy, robią to maleńkimi „porcjami”, ale często. i jeszcze jedno – prawdziwy Włoch we włoskim barze kawę pije na stojąco.
3.Japonia – niskie stoły, pałeczki i picie zupy
stoły w japońskich restauracjach oraz domach prywatnych różnią się od tych, które znamy- są bardzo niskie. podczas posiłku nogi mężczyzny muszą być ze sobą skrzyżowane, natomiast kobiety powinny klęczeć.sprawę ułatwia położona na ziemi poduszka.
zanim zaczniemy jeść, należy złożyć ręce jak do modlitwy i wraz z pozostałymi wypowiedzieć „itadakimasu”. oznacza to coś w rodzaju naszego „smacznego”, ale jest także formą podziękowania za przyrządzenie posiłku. jeśli znajdziecie się przy japońskim stole, nie czekajcie, aż ktoś was obsłuży – każdą potrawę trzeba nałożyć sobie samemu, bez niczyjej pomocy. nie powinniśmy również nikomu nakładać jedzenia. ważną rolę w japońskiej obyczajowości odgrywa również kolejność jedzenia posiłków. mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni w odmienny od nas sposób jedzą zupę – zazwyczaj miseczki z zupą podnosi się do ust, co zdecydowanie ułatwia jedzenie. jeśli w zupie pływa makaron, to wpierw należy spożyć pałeczkami wszystko, co zostało dodane do zupy, a na koniec wypić sam wywar. nie trzeba obawiać się siorbania – nie jest uważane za tak nieeleganckie jak w polskiej kulturze.
w Japonii jada się, rzecz jasna pałeczkami. może to nastręczać trudności niewprawnym rękom Europejczyka. co więcej, nawet jeśli możemy się pochwalić niezłymi umiejętnościami, wciąż jedzenie pałeczkami przebiega wolniej niż sztućcami- co, według dietetyków, jest ogromnym plusem takiego sposobu jedzenia. swoją drogą, czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Japończycy nie używają sztućców? podobno przyjęło się, że stalowe narzędzia mogą być uważane wyłącznie do walki.
tyle na dziś. zapewne jeszcze nie raz Multikocioł pokusi się o wycieczki kulinarne i okołokulinarne poza granice naszego kraju. tymczasem, jeśli macie jakieś ciekawe spostrzeżenia – piszcie!
po tygodniowym urlopie Multikocioł postanowił zastanowić się nad tym, z czym część jego tożsamości (kocioł) czuje się bardzo związana. mówiąc krótko, postanowiliśmy zmodyfikować nieco znane powiedzenie „przez żołądek do serca” na coś bardziej, zdaje się, prawdziwego – „przez żołądek do porozumienia”. będziemy się dziś rozwodzić nad rolą jedzenia w relacjach międzyludzkich.
slow life & slow food
od paru lat na świecie powoli szerzy się trend na slow life, a wraz z nim slow food. Zmęczenie erą ‘isnant’ i ‘fast’ spowodowało, że ludzie zaczynają dostrzegać wartość w celebrowaniu życia , chwil i , rzecz jasna, jedzenia. co prawda, zdaje nam się że w Polsce ta moda przyjmuje się dość opornie, ale mimo wszystko – coraz więcej ludzi zaczyna przestawiać się na tryb slow.
owo ‘slow life’ to termin dosyć pojemny. wielką jego częścią jest promowanie zdrowego trybu życia- zwłaszcza popularnej w miastach roweromanii, mody na kupowanie droższej niż supermarketowa żywności- takiej, która jest ‘eko’ , ‘organic’ i ‘bio’ , oraz mody na… gotowanie
master chief, #foodporn, gotuj z Pascalem/ Ewą/Jasiem/Magdą..
gotuje coraz więcej ludzi. ramówki telewizyjne są zapchane programami kulinarnymi i konkursami typu „Master chief”, a sieć blogami o gotowaniu. byle celebryta, aktorzyna czy piosenkarka wydają książki z przepisami na ich ulubione kulinarne arcydzieła.
jedzenie i gotowanie stało się modne. ludzie robią zdjęcia przyrządzanym przez siebie potrawom i umieszczają je gdzie popadnie. opatrzone hashtagami #foodporn zdjęcia zalewają portale społecznościowe.
jak jedzenie ma się do komunikacji? od zawsze wspólne czynności zbliżają i jednoczą ludzi. a najbardziej- wspólne jedzenie, poprzedzone gotowaniem. dlaczego tak jest? gotowanie jest formą twórczości, podczas której zachowujemy się naturalnie i niczego nie udajemy. Jedzenie poprawia nastrój, rozluźnia i ułatwia znalezienie kompromisu czy przeprowadzanie negocjacji. nie darmo nieodłącznym elementem ważnych konferencji i spotkań stół z ciastem, owocami, kawą itd.
poza tym, preferencje żywieniowe człowieka i jego maniery przy stole potrafią wiele powiedzieć o charakterze danej osoby. sposób podawania jedzenia, przyjęte zasady towarzyszące posiłkom i to, jak i CZYM się je w danym państwie jest intersującą skarbnicą wiedzy o jego kulturze i charakterze mieszkańców. Badaniem tych związków i zależności zajmuje się antropologia jedzenia, którą wykłada się m.in. studentom socjologii.
jak to się robi na południu
wspólne jedzenie i gotowanie to bardzo przyjemne spoiwo relacji międzyludzkich. czy zauważyliście, że nacje Europy południowej (w któych tradycyjnej mentalności rodzina oraz relacje międzyludzkie odgrywają bardzo znaczącą rolę) posiadają inną kulturę jedzenia niż np. Polska? Włosi, Grecy , Portugalczycy czy Hiszpanie godzinami biesiadują przy stole, a gotowanie często traktują jak hobby, które dzieli się przyjaciółmi. rozmawia się o tym, co się jadło i co się będzie przygotowywało dziś czy jutro. dyskutuje się o najlepszych pomidorach/oliwie/ najlepszym gatunku sera.. rozmowy o jedzeniu dorównują popularnoscią tym o pogodzie. jedno z najpopularniejszych dań świata, sztandarowa potrawa kuchni włoskiej- pizza- jest bardzo dobrym przykładem południowej kultury wspólnego jedzenia: bo do pizzy trzeba dwojga (co najmniej). inną sprawą jest fakt, że wino, które pija się na południu znacznie częściej niż u nas, również bardzo usprawnia komunikację.
no, może nie zawsze.
w Polsce, póki co, wciąż dominuje jedzenie na szybko, podejście do spożywania posiłków jako do czynności służącej wyłącznie zaspokojeniu głodu. dzięki wszechobecnemu boomowi na gotowanie i zdrowe jedzenie coś się powoli zmienia. na szczęście – dobre jedzenie wszak usprawnia komunikację, a dobre relacje z ludźmi to bezcenny skarb!;-)
mowa ciała to temat dość szeroki. ciekawie robi się zwłaszcza,jeśli spojrzeć na kwestię przez pryzmat różnic międzykulturowych. Multikocioł bardzo lubi takie smaczki, a że ostatnio się rozlubował w odkrywaniu niuansów body language, przygotował dla Was minizbiór gestów -wydawałoby się, uniwersalnych, ale jednak.. nie do końca. taka wiedza przydaje się za granicą -jak głosi zgrabne powiedzonko: „kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać tak jak one”.
1.
w większości państw, w tym w Polsce czy USA podniesiony do góry kciuk to symbol zwycięstwa, sukcesu. prócz tego komunikuje „wszystko w porządku”, na kciuka łapiemy również tzw. stopa. wraz z erą Facebook’a kciuk zaczął być równoznaczny z komunikatem „Lubię to!”. w Europie zachodniej kciuk oznacza liczbę jeden, w Chinach zaś liczbę pięć. natomiast na terenach południowej Europy -zwłaszcza w Grecji- oraz na Bliskim Wschodzie gest ten ma wydźwięk bardzo wulgarny, obraźliwy.
znak Victorii, czyli zwycięstwa lub też komunikat ”peace”- takie znaczenie ma ten gest dla większości nacji. w Polsce propagatorem był Lech Wałęsa, który ochoczo wystawiał dwa palce do obiektywu fotografa.
inaczej rzecz wygląda w Wielkiej Brytanii. sir Winston Churchill często posługiwał się tym znakiem w czasie II wojny światowej. już wtedy na terytorium Imperium Brytyjskiego oburzano się na „V-kę”,twierdząc, że gest ten wywodzi się z okultyzmu i oznacza .. szatana. dziś na terenie Wielkiej Brytanii uznaje się go za bardzo obraźliwy.
kółko z kciuka i palca wskazującego to dla nas, Polaków oraz dla mieszkańców wszystkich krajów byłego bloku wschodniego oznacza coś dobrego czy też dobrą jakość produktu. niemały udział w tym mają producenci vegety – od wielu lat kucharz na opakowaniu produktu układa dłoń właśnie w ten sposób.
nie zawsze jednak ten gest ma pozytywne konotacje: w Japonii oznacza on chęć przyjęcia łapówki, w Niemczech, Grecji, Hiszpanii i Turcji jest uważany za obraźliwy- zwłaszcza dla homoseksualistów.. Brazylijczyk zaś na kółeczko zareaguje tak samo, jakbyśmy pokazali mu środkowy palec.
używając tego niewinnego gestu w stosunku do człowieka możecie zostać aresztowani na Filipinach! w Polsce, jeśli pokażemy komuś zginający i prostujący się naprzemiennie palec, oznacza to po prostu chęć przywołania danej osoby, jest jakby zaproszeniem. natomiast w Australii i Ameryce Łacińskiej oraz w Indonezji używa się go do przywoływania prostytutek, w Azji zaś – psów.
5. potakiwanie i kiwanie głową z boku na bok ma dla większości świata znaczenie „tak” i „nie”. dokładnie odwrotnie sprawa wygląda w Bułgarii – kiwając głową w dół i w górę mówimy „nie”, zaś na boki- tak.
macie jakieś inne spostrzeżenia? piszcie!
po omówieniu roli głosu w komunikacji (tutaj i tutaj też), Multikocioł postanowił wziąć się za niemniej – a wręcz, wg wielu badań bardziej – istotną dziedzinę komunikacji niewerbalnej, czyli za mowę ciała.
mowa ciała to temat znany i oklepany, dyżurny „zapychacz” stron kolorowych tygodników i programów śniadaniowych od paru ładnych lat. multikocioł postanowił jednak pokusić się o próbę ogarnięcia tematu dogłębniej – kolejne badania i odkrycia prowadzą do nowych wniosków i modyfikują stare prawdy. wychodzimy z założenia że warto wiedzieć jak najwięcej na temat komunikacji, żeby przebiegała ona możliwie najsprawniej i najefektywniej. a przecież, jeśli wierzyć najnowszym badaniom: słowa stanowią 7% komunikatu, ton głosu 38 %, zaś mowa ciała- aż 55% .
na początek, sprecyzujmy co oznacza to tak przecież oczywiste pojęcie. do mowy ciała kwalifikują się nasze gesty, mimika, postawa, ruchy oczu, sposób wykorzystywania przestrzeni w kontaktach z innym człowiekiem oraz mikroekspresje.
ponieważ istnieją setki poradników czytania mowy ciała i czynnego posługiwania się nią, nie będziemy się zajmować pisaniem banałów typu „ręce skrzyżowane na piersiach oznaczają postawę obronną lub/oraz wycofanie”. Multikocioł chciałby natomiast zwrócić uwagę na dwie sprawy:
-język gestów i mowy ciała ( prócz uśmiechu) nie jest uniwersalny dla wszystkich narodowości. jednak jest to temat o tyle szeroki, że zasługuje na oddzielny tekst.
-wiele z istniejących poradników nie uwzględnia różnic płciowych -mężczyzna i kobieta, posiadając zróżnicowane w budowie mózgi, nie zawsze to samo przekazują poprzez konkretny gest , grymas twarzy czy postawę.
no, może nie do końca w tym sensie.
wróćmy do tematu. nowością dla wielu osób mogą być mikroekspresje. cóż to takiego?
Multikocioł przyznaje się bez bicia, że sam o mikroekspresjach dowiedział się dzięki serialowi „Lie to me” (w przekładzie „Magia kłamstwa”) . twórcą pojęcia jest psycholog Paul Ekman. mówiąc skrótowo, mikroekspresje są to bardzo krótkie (do 50 milisekund) ekspresje mimiczne,charakterystycznych dla emocji jakie przeżywa dana osoba, ale które niekoniecznie chce ona ujawnić. co ważne, mikroekspresje pojawiają się automatycznie i nieświadomie – czyli nie możemy nimi sterować. w ciągu ostatnich lat temat ten stał się odrębną, systematycznie rozwijającą się dziedziną.
na co komu nauka o mikroekspresjach? -zapyta laik. okazuje się, że znajduje ona zastosowanie m.in. w kryminalistyce i psychologii. coraz częściej organizowane są także otwarte kursy dla wszystkich zainteresowanych tematem. podstawy można znaleźć też w Internecie, na przykład tu: http://jak-osiagnac-sukces.blogspot.com/2013/03/magia-kamstwa-czyli-jak-po.html
w życiu codziennym wiedza na temat mikroekspresji może pomóc rozszyfrować prawdziwe intencje i emocje osób, którym nie do końca wierzymy. jak to bywa z każdą „nowinką” w świecie nauki, także i wokół mikroekspresji narosło sporo mitów i przekazywanych z ust do ust „prawd”. w tym miejscu (nie jest to reklama) odsyłamy Was do bardzo dobrego, krytycznego tekstu Piotra, autora bloga zyskiwanieprzewagi.com.
http://zyskiwanieprzewagi.com/mikroekspresje-3-najwieksze-mity/
do tematu języka gestów wrócimy wkrótce. tym, którzy się wciągnęli i mają apetyt na więcej, proponujemy próbkę analizy mowy ciała na przykładzie Władimira Putina podczas niedawnej konferencji – temat ciekawy zwłaszcza w świetle ostatnich przepychanek na linii Ukraina-Rosja. autorem jest również Piotr. http://zyskiwanieprzewagi.com/mowa-ciala-wladimira-putina-konferencji/
jak zawsze, Multikocioł czeka na Wasze spostrzeżenia i komentarze.
parę dni temu pisaliśmy na temat głosu. kontynuując temat, Multikocioł postanowił zbadać kwestię zależności pomiędzy głosem i sposobem mówienia a efektywną komunikacją. nikt przecież (na polu zawodowym przynajmniej) nie ‚gada’ dla samego gadania, a swoim komunikatem chce osiągnąć jakiś efekt. (no dobrze, nie liczymy sceny politycznej).
wiele zawodów wymaga świadomej pracy głosem. biznesmeni, prawnicy, lekarze, czy sekretarki, nauczyciele, aktorzy.. lista zawodów pracujących głosem jest długa. często nasz pierwszy kontakt z klientami i partnerami odbywa się drogą telefoniczną. rozmawiając przez telefon, jesteśmy pozbawieni naszego cielesnego wizerunku,mowy ciała, kontaktu wzrokowego. jedynym narzędziem do przekonania naszego rozmówcy pozostaje nasz głos.
to, jak mówimy, w dużym stopniu decyduje o tym, czy uda nam się nawiązać z naszym rozmówcą dobry kontakt. w warstwie „technicznej” naszego komunikowania się z otoczeniem można wyróżnić kilka aspektów, wartych przemyślenia:
– dynamika i modulacja. nic tak nie zabija zainteresowania słuchaczy, jak monotonia. dynamiczni, energiczni mówcy są postrzegani jako osoby fascynujące się tym, o czym mówią. ważniejsze od słów są tembr głosu mówiącego, ton i modulacja. wielką rolę gra również mowa ciała, ale ten temat zostawimy sobie na kiedy indziej. tak więc: nasza wypowiedź powinna być dynamiczna, z użyciem prawidłowej intonacji i akcentu. trzeba jednak być ostrożnym-przesadne modulowanie głosem potrafi przydać nam śmieszności.. i irytować słuchaczy.
tutaj dynamizmu nie brakuje.
– siła głosu. pewny, stabilny głos jest po pierwsze, przyjemniejszy w odbiorze, po drugie – budzi zaufanie. a swoją drogą, co do zaufania: im niższy i głębszy nasz głos, tym bardziej wiarygodni stajemy się w oczach (a właściwie uszach) odbiorcy. w trakcie omawiania ważniejszej kwestii warto zaakcentować je pauzą oddzielającą ją od poprzedniego toku wypowiedzi oraz delikatnie obniżyć głos.
– wymowa. wiadomo, że nikt nie ma nad swoim głosem władzy absolutnej, tym nie mniej – rażąca wada wymowy dyskryminuje nas jako dobrych mówców.słuchając osoby, która sepleni, nieprawidłowo wymawia ‚r’ czy też jąka się, automatycznie skupimy się na jej wadzie wymowy, a nie na merytorycznej treści jej komunikatu.na szczęście, wady można eliminować – przynajmniej częściowo.
– oddech, a właściwie oddychanie przeponowe. bardzo wielu o nim słyszało, niewiele stosuje. oddech przeponowy jest głębszy, niż piersiowy. sprawia, że nasz głos staje się silniejszy, bardziej dźwięczny i niższy. oddychając brzuchem możemy mówić bardzo długo, nie męcząc głosu. najlepszym tego przykładem są ..niemowlęta. rodzimy się z wrodzoną umiejętnością oddychania przeponowego i w taki sposób oddychamy przez pierwsze lata życia. zauważyliście, że małe dziecko potrafi płakać bardzo głośno przez kilka godzin i nie ma najmniejszej nawet chrypki? na szczęście oddychaj przeponą może nauczyć się każdy, nie jest konieczne nawet uczestnictwo w zajęciach z emisji głosu. w Internecie można znaleźć mnóstwo opisów tego procesu i przydatnych wskazówek, np. tutaj:
http://www.youtube.com/watch?v=HCJkDia3fn0
macie jakieś własne obserwacje na temat tego, jak zwiększyć efektywność komunikacji za pomocą pracy nad głosem? koniecznie dajcie znać!
podstawowym narzędziem komunikacji jest, jak wiadomo, głos. co się kryje za tym pojęciem? Multikocioł zaczął się zastanawiać, szukać i drążyć temat – i doszedł do wniosku, że z tym głosem to jednak grubsza sprawa i większy bulgot jest.
ale od początku.
słownikowa definicja uczy, iż głos ludzki to wibracje( dźwięki o różnej częstotliwości) wytwarzane przez struny głosowe człowieka. specjaliści w dziedzinie emisji głosu dodadzą, że nasz narząd mowy to najdoskonalszy instrument dęty. w dodatku, w pewnym zakresie modyfikowalny. nasze głosy są bardzo wrażliwe i kapryśne. zmieniają się pod wpływem czynników zewnętrznych. brzmimy różnie w zależności od sytuacji w których się znajdujemy i ludzi, z którymi rozmawiamy. głos zwykle traci głębię i „wjeżdża na wyższe rejestry” w sytuacjach stresowych; kiedy zaś rozmawiamy z ludźmi nam bliskimi, nasz głos jest optymalny – nie modulujemy nim, brzmi naturalnie (o ile nie mamy złych nawyków mówienia lub problemów zdrowotnych). krótko mówiąc, to jak brzmimy, jest odbiciem naszej osobowości oraz stanu/nastroju, w jakim się w danym momencie znajdujemy.
głos jest bardzo często tym czynnikiem, na podstawie którego oceniamy ludzi. robiąc to, kierujemy się intuicją. od głosu konkretnej osoby zależy,czy jego właścicielowi ufamy, czy go lubimy. czasami to nieuchwytne „coś”, co sprawia,że dana osoba nas przyciąga, to właśnie piękny, dźwięczny głos. natomiast głosy wysokie, piskliwe, irytujące wyraźnie nas odrzucają.
technicznie do sprawy podchodząc, istnieje podział głosów ze względu na skalę. te informacje przydatne są raczej osobom pracującym z głosem, wokalistom, śpiewakom, ale niezbędne dla pełnego wniknięcia w temat. rozróżnia się:
-głosy kobiece: sopran (koloraturowy, sopran spinto, sopran liryczny, dramatyczny), mezzosopran (liryczny, dramatyczny),alt, kontralt
-głosy męskie: kontratenor, tenor (liryczny, dramatyczny), baryton (liryczny, dramatyczny), bas-baryton, bas
-dyszkant- czyli sopran chłopięcy; występuje u chłopców przed mutacją.
jest jeszcze jeden głos, z dość nieprzyjemnymi historiami się wiążący. to kastrat- czyli głos śpiewaka poddanego w młodości kastracji, głos dziecka uwięziony w ciele mężczyzny. ma znaczenie historyczne (popularny i bardzo ceniony m.in. w baroku). dziś, przede wszystkim ze względu na prawa człowieka, takich głosów nie spotkamy. kastraci śpiewali w chórach Kaplicy Sykstyńskiej aż do 1903 roku, kiedy papież wydał zakaz. ostatnim znanym kastratem był Alessandro Moreschi, nazywany „rzymskim aniołem”. zmarł w 1922 roku.
wróćmy jednak do tematu głównego. głos ludzki to narzędzie wielowymiarowe. dlaczego warto dowiedzieć się trochę więcej o naszym własnym, wbudowanym instrumencie? ponieważ głos zdradza więcej niż słowa. co więcej, głos (i sposób mówienia) to element naszego wizerunku, przez jego pryzmat jesteśmy postrzegani. parametry głosu to:
-wysokość
-natężenie(siła głosu)
-tempo mówienia (przeciętnie jest to 120-150 słów na minutę. jeśli ktoś mówi szybko- aż do 220 słów na minutę),
-barwa głosu
-artykulacja słów i rytm wypowiedzi- akcenty, pauzy
-przerywniki: chrząknięcia, kaszel, śmiech.
jak operować głosem, żeby być dobrze odbieranym? jak mówić, żeby głos stał się naszym sprzymierzeńcem w komunikacji biznesowej? o tym już wkrótce!
w poprzednim poście Multikocioł zaczął się zastanawiać nad tym odwiecznym, problematycznym chaosem, który nazywa się potocznie komunikacją damsko – męską.ostatnie parę dni wertował poradniki, przeglądał poświęcone problemowi strony internetowe i wysłuchiwał opinii ekspertów… i doszedł do jednego wniosku:
sprawa nie jest łatwa.
istnieje mnóstwo źródeł – poradników, które zawierają dziesiątki porad na temat prawidłowego podejścia i postaw, wypracowywania kompromisów. problem polega na tym, że nie da się wszystkiego naraz zaadoptować na życiowy grunt. a chciałoby się, żeby było prosto, jasno i efektywnie.
generalnie rzecz ujmując, źródłem nieporozumień jest fakt, że kobiety przetwarzają świat emocjonalnie, a mężczyźni logicznie. następstwem tego jest stosowanie przez nich odmiennych stylów komunikacyjnych. w dużym skrócie, kobieta mówi używając ogólników, słów z dużym ładunkiem emocjonalnym, abstrakcyjnych, „pojemnych pojęć” – których znaczenie w danej, konkretnej sytuacji nie zawsze jest jasne dla mężczyzny. kobietom trudniej jest sprecyzować, co DOKŁADNIE mają na myśli. mężczyzna używa więcej czasowników, skupia się na konkretnych czynnościach, dosłownie rozumie to, co się do niego mówi, jest rzeczowy. przykład:
kobieta(K) widzi brudną podłogę. ponieważ jej mężczyzna (M) niczym ważnym aktualnie się nie zajmuje,a ona nie przepada za odkurzaniem, postanawia obarczyć go tym obowiązkiem. w tym celu zwraca się do niego. żeby sformułować komunikat, machinalnie posługuje się uzusem językowym (utartym zwrotem, połączeniem słów, przyjętym w danym języku), który jako pierwszy przychodzi jej do głowy.
–M., odkurz dywan.
tymczasem wcale nie ma na myśli dywanu, a podłogę.
M., po kilkudziesięciu minutach odkładania czynności i jej coraz bardziej natarczywych żądaniach (odkurzysz wreszcie?) sięga po odkurzacz, drapie się w głowę, idzie do salonu i odkurza leżący na podłodze dywan. następuje mała sprzeczka, w końcu niezrozumiana i posądzona przez M. o problemy z niejasnym wyrażaniem sięK. łapie za odkurzacz i z furią odkurza podłogi. (plus sytuacji: złość zwiększa siłę i dokładność, z jaką wykonuje czynność.)
co trzeba zrobić , żeby unikać takich niedomówień? (a są one powszechne,o ile nasz M. nie wykazuje się ponadprzeciętną inteligencją emocjonalną.) kobieta musi nauczyć się formułować komunikaty do bólu proste i konkretne. jeszcze lepiej będzie, jeśli wesprze się odrobiną psychologicznych strategii i zastosuje system nagradzania. wtedy komunikat wygląda na przykład tak:
M., zanim podam Ci obiad, weź proszę odkurzacz i odkurz podłogi w całym mieszkaniu,ponieważ są brudne.
efekt: M. przypomina sobie, że jest głodny, więc żeby szybciej usiąść do obiadu, łapie za odkurzacz i wykonuje ‘zlecenie’.
morał: łatwiej i przyjaźniej dla naszego systemu nerwowego będzie zatrudnić tłumacza. 😉
przyszedł ten moment, kiedy postanowiliśmy zapuścić się na najbardziej zdradliwe tereny w sferze komunikacji. i wcale nie chodzi tu o komunikację międzynarodową czy międzykulturową,a o „zwykłą” komunikację damsko – męską. z obserwacji wiemy, że to na tej linii najczęściej wynika najwięcej nieporozumień. skąd biorą się różnice w postrzeganiu świata i procesie myślenia? zdecydowaliśmy się sięgnąć po wiedzę typowo naukową.
w grudniu 2013 zostały opublikowane badania dr Ragini Verma z Uniwersytetu Pensylwania. badając 428 mężczyzn oraz 521 kobiet, pani doktor wraz z zespołem doszli do następujących wniosków
– kobiety mają lepszą pamięć, łatwiej adaptują się społecznie, a także dużo lepiej radzą sobie z wykonywaniem kilku czynności jednocześnie
– kobiety w przeważającej części używają daru mowy do porozumiewania się
– mężczyźni mają m.in. bardziej rozwinięte zdolności przestrzenne
– mężczyźni w przeważającej części używają daru mowy do informowania.
a wszystko przez to, że nasze mózgi pracują inaczej. naukowcy z Pensylwanii przeanalizowali dwie główne części ludzkiego mózgu: móżdżek (odpowiadający za działanie) oraz mózg (odpowiadający za myślenie, przewidywanie). dokazano, że u mężczyzn dominują połączenia w obrębie półkul, natomiast u kobiet zdecydowanie więcej jest połączeń między półkulami.
w ludzkim móżdżku sytuacja przedstawia się odwrotnie. dlatego też mężczyźni działają dokładniej od kobiet, bo mają więcej połączeń w móżdżku. Natomiast kobiety więcej myślą i planują, bo ich mózg charakteryzuje się zdecydowanie większą liczbą połączeń między półkulami. (więcej interesujących faktów na temat mózgu: http://www.magdabednarczyk.pl/2012/02/18/30-ciekawych-faktow-na-temat-mozgu/ )
te informacje pokazują, że to połączenia mózgowe decydują o naszych zachowaniach i umiejętnościach. w praktyce przekłada się to na zupełnie różne myślenie, problemy z komunikcją oraz….wiele zabawnych codziennych sytuacji. racjonalnie myślący mężczyzna często musi zrezygnować z logiki, żeby pojąć abstrakcyjnie rozumującą kobietę. poniższy słowniczek to tylko zabawny przykład.
via kobietybezserca
więcej na temat komunikacji damsko-męskiej już wkrótce! do napisania.